sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 2

Violetta
Gdy wybiegłam na drogę cały mój świat się zawalił. Automatycznie zaczęły mi spływać tysiące łez. zaczeła biec w jego stronę. Kleknęłam przy nim i prosiłam żeby się obudził. Nagle ktoś do mnie podszedł i poprosił mnie żebym się odsunęła był to sanitariusz .
-Niech Pani sie uspokoi zrobimy wszystko co w naszej mocy aby żył.
Co?! żeby żył milion mysli przebiegało mi przez głowę, błagałam aby t był tylko sen...jednak to nie był sen .
-proszę się odsunąć zabieramy rannego - myślałam to tylko zły sen
-uwaga mamy ciężko rannego 18-latka jest nie przytomny proszę być w gotowości-powiedział sanitariusz do krótkofalówki.
wokół było pełno ludzi i stali i się gapili na czyjeś nieszczęście, denerwowało mnie to. Myślałam ,że oszaleję...nagle usłyszałam przypadkiem co mówlili między sobą lekarz i sanitariusz :
-co Pan o tym sądzi doktorze wyjdzie z tego?
-chciałbym, ale...-zawiesił głos- obrażenia są rozlegle,ale to młody silny organizm wszystko w rękach Boga. Decydujące będzie najbliższe 48h.
Jak to usłyszałam, to...zrozumiałam,że mogę go stracić na zawsze.W pewnym momencie podszedł do mnie  policjant.
-Dzień dobry sierżant Martinez, czy wie Pani co tutaj się stało i czy zna Pani ofiarę ?-tyle pytań naraz Boże go trzeba ratować-wiem,że Pani jest w szoku ale każda informacje jest przydatna.
-Tak znam to Leon Verdas-mój....jest to najbliższa memu sercu osoba. Nie wiem co tu się stało, byłam w Resto czekałam na niego bylismy umówieni.
Odeszłam od niego i podeszłam do Fran może ona mi wyjaśni co tu się stało.
-Fran...jak do tego doszło ??-zapytałam ze łzami w oczach .
-Violu szłam włśnie do Resto Leon mnie mijał samochodem i zaparkował i kiedy zamykał auto...-zawiesiła się-jakieś rozpędzone auto wjechało jakby celowo w Leona i odjechało z piskiem opon.
-Co Pani powiedziała, sądzi Pani że to była próba morderstwa-usłyszał nas sierżant - Proszę mówić dalej.-
-Leon upadł na podłogę -powiedziała to ze drżącym głosem.
Ktoś chciał go zabić po co ? Dlaczego jego?


Tymczasem gdzieś na uboczu drogi:


- Miałeś go lekko szturchnąć, nie teraz biedactwo walczy o życie -
-Nie dramatyzuj, Kasa
-masz i jakby co to się nie znamy
-Interesy z Tobą to czysta przyjemność.....


Francessca
Boję sie o Violę, bardzo przeżyła to co dzisiaj się stało jak to jest,że jeden chce zabić drugiego ....



Trochę krótki ale postaram się dodac dzisiaj jeszcze jeden
Pozdrawiam

9 komentarzy:

  1. To wina Tomasa, prawda? Hehe :D Czekam na następny i mam nadzieję, że Leon z tego wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Czeka na następny mam taki pomysł, że Ta osoba co chciała zabić Leonka zobaczyła Fran. i ten któś porwał Fran

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zarąbisty :D Czekam na ciąg dalszy . Biedna Viola :(

    OdpowiedzUsuń
  5. super czkam na dalszy.A tak w ogóle to 1 rozdział i już wypadek . Jesteś boska. Mam nadzieje że Leon z tego wyjdzie w końcu to twoje opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje mi się,że to Thomas i Ludmiła to zrobili... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tomas i Diego na bank. To Diego wjechał a Tomas mu zapłacił :( Viola biedactwo.

    OdpowiedzUsuń