poniedziałek, 8 czerwca 2015

One Shot: Dla Twojej miłości odrodzę sie bo jesteś dla mnie wszystkim...cz.2

Stałam w oknie i patrzyłam jak odchodzi w głowie tłumacząc ze to jakiś  żart  ale serce mówiło ze wroci.  Z zamyślenia wyrwały mnie dziewczyny.
-Odpowiesz nam w końcu na pytanie?! Halo Viola kto to jest ?-pytały poirytowane a może bardziej ciekawskie przyjaciółki
-Yyy...nooo nazywa się Leon i spotkałam go dziś na ulicy ale to tylko tyle nic więcej- oby tak się nie stało .
-Ta tylko...jakoś nie chce mi się w to wierzyć-zaprzeczyła Cami
-Ta na ulicy no powiedz gdzie wyhaczyłaś i czy ma równie jak on przystojnych kolegów?- dopytywała Fran.
-Co Ty taka zdesperowana? Nigdzie go nie wyhaczyłam to po pierwsze, po drugie nie znam żadnych jego kolegów ledwo znam jego imię i nazwisko, a po trzecie bierzmy się do roboty bo kursanci nie będą czekać. - Co one takie ciekawskie znając moje szczęście w miłości to był ostatni raz jak go widziałam.

Violetta Castillo pracowała w studiu tanecznym gdzie musiała uczyć czasem mało zdolne osoby tańca choć zdarzały się perełki. Kochała ona taniec śpiew, scenę lecz los nie dał jej możliwości dostania sie do wymarzonej szkoły i musiała zadowolić sie tylko tym tak samo jak Camila i Fran, które spotkał ten sam los co Violę ale każdą z innego powodu.
     Violetta mieszkała z ojcem i ciotką, która miała więcej szczęścia bo pracowała gdzie Viola chciała się uczyć a kto wie może by i została wykładowcą, lecz niestety kilka lat temu Viola miła wypadek w dniu w którym miała egzamin, ledwo z niego wyszła i ojciec zabronił jej ponownie podejść do egzaminu przytaczając jeden a ten sam argument :
Najwidoczniej to był znak, żebyś nie startowała do egzaminów, może ta szkoła nie jest dla Ciebie. Boję się o Ciebie, Marię już straciłem nie pozwolę abyś i Ty mnie zostawiła.
 Leon Verdas mieszkał w Meksyku wraz z rodziną ale pragnął zmian zbyt wiele się w jego życiu wydarzyło, za dużo na tyle dużo,że miał dość. Miłość mu zaszkodziła przez nią zbaczał z wyznaczonej mu drogi. Skrzywdziła go na tyle mocno i dotkliwie,że nie wiedział co z sobą ma zrobić. Kobieta Anna miała na imię wspólne plany na przyszyłość wspólne pasje no i co z tego jak wszystko szlak trafił i to w jednej sekundzie. Kiedy byli na wycieczce w Beunos Aires doszło do karambolu w którym ucierpiała Ana przewieziono ją i Leona do Meksyku. Leon wyszedł prawie bez szwanku lecz nie taki był plan...w samochodzie Leona ktoś majsterkował. Przez tę usterkę jak i przez to,że jeden z kierowców wymusił doszło do poważnego wypadku w którym ucierpiało wielu ludzi.
Wracając do Anny, w szpitalu Leon dowiedział się całkiem przypadkiem,że Anna go zdradza z jego największym wrogiem Pablem, i w tym wypadku miał ucierpieć Leon bo Anna nie była w stanie wybrać więc Pablo wybrał za nią. Leon  długo nie mógł dojść do siebie nawet nie złożył doniesienia na policję o popełnionym przestępstwie. Anna wyszła ze szpitala i została w mieście. A Leon wytrzymywał ich obecność zbyt długo bo przez parę lat, ale kiedy dowiedział się o ich ślubie wyjechał.

Przez cały dzień Viola miała w głowie obraz Leona, te oczy jakby już je kiedyś widziała, zahipnotyzowały ją w jednym momencie i te słowa  na kartce.
W pewnym momencie z rozmyśleń wyrwały ją dziewczyny.
-Violllla!!!!!!!!!!Viola!!!!!!!!!!!!!
-No co zaraz mam zajęcia.
-Widziałyśmy Twojego Leona-powiedziała ze dumą Cami
-Po pierwsze nie mojego - choć szkoda - a po drugie gdzie?
-W sekretariacie -powiedziała Fran
-No i może szuka pracy a może chce się uczyć tańczyć nie mój interes.
-Panno Castillo- usłyszałam głos pani ze sekretariatu
-Tak o co chodzi?
-Grupa, która była na 15.30 odwołała zajęcia , tzn większość osób i zostały by dwie osoby a tamci mieli prośbę by ich przenieść na inny dzień aby nie mieli zaległości, tłumaczyłam im,że jest pani najbardziej obleganą trenerką ale prosili co mam zrobić?
-No cóż to i tak by byłą ostatnia grupa na dziś więc proszę ją przenieść na za tydzień zrobimy sobie podwójne zajęcia.
-No dobrze. Dziękuję. A i mam dla Pani informację będzie Pani miała konkurencję...
-Co to zna...- I w tym momencie ze gabinetu wychodził ON pewny siebie Leon Verdas
-Dziękuję Panu i zapraszam jutro owocnej współpracy z nami życzę. - Że co do cholery jasnej to jakiś absurd to jest nękanie teraz to ja nie zaznam spokoju ani ze strony dziewczyn a tym bardziej ze jego strony.
-To znaczy,że ma Pani nowego kolegę -powiedziała babka ze sekretariatu
I jak na nieszczęście musiałam na niego wpaść tak jak dziś rano i przy okazji wszystkie moje notatki poszły....wszędzie.
-Przepraszam pomogę Pa...- Leon podniósł głowę i nie no znów jego oczy czy on to musi robić uwziął się na mnie czy jakie licho- Wybacz Violu pomogę Ci...-tylko nie zrób czegoś głupiego tylko się nie zakochaj, tylko...
Patrzyłam jak próbuje okiełznać moje notatki i słyszałam za siebie wzdychania sekretarki oraz dziewczyn.
-Co Ty robisz ?- postarałam się wrócić na ziemię, ale on dalej milczał- lecz w pewnym momencie podniósł głowę i powiedział:
-Będę tu pracował-aha fajnie to już wiem
-To zauważyłam, ale dlaczego tu ?- i znów cisza synek co Ty głos straciłeś
Lecz po chwili ni z gruchy ni z pietruchy spojrzał mi głęboko w oczy co mnie aż zmroziło i przy wszystkich co byli w okół przyciągną mnie do sobie a raczej do swoich ust i mnie pocałował ale nie tak brutalnie, łapczywie tylko delikatnie a zarazem namiętnie. Słyszałam tylko pisk Fran i Cami, ale po chwili nie słyszałam już nic zostałam bez sił, w tej chwili mogłam go całego poznać wszystkie jego emocje stały się moimi emocjami, staliśmy się jednym.
Po chwili oderwał się od moich ust, a ja żałowałam,że już koniec ale czas wrócić na ziemię. Na mojej twarzy pojawił się jeden wielki rumieniec, nie no znowu on to ma wyczucie (rumieniec) .
-Odradzam się dla Ciebie to właśnie tu robię.....

*********************************************************************************
To tyle. Nie bijcie macie dalszy ciąg. Wiem jestem mało słowna co do dotrzymywania obietnic, ale mam swoje życie, a poza tym mamy jeden komputer na 3 więc ni zawsze mogę. Jeśli nie potraficie mnie zrozumieć to trudno ja kolejnych wytłumaczeń nie będę pisać. Dziękuję tym którzy czekają i rozumieją, dziękuję tym najwytrwalszym i najwierniejszym.
Będzie 3 część nie wiem kiedy na pewno w tym miesiącu. Będzie to ostatnia część OS, później wracam do opowiadania. Pozdrawiam ;*

wtorek, 10 marca 2015

Sprostowanie

Z góry przepraszam za błędy pisałam z telefonu.
Do rzeczy wielu ma do mnie pretensje,że nie pisze. Rozumiem was ale jestem w takim okresie, że szukam pracy a rok temu zdałam maturę i technika a w styczniu z powodu zdrowia musiałam rzucić studia co nie było dla mnie łatwa decyzją. 14 miesiący temu znalazłam swoją miłość jest nią Seweryn. Jak przeczytałam w jednym z komentarzy jestem co raz starsza 9 kwietnia kończę 21 lat.
Zawiodłam was jak pisaliscie w komentarzach jesteście na mnie źli rozumiem was ale zrozumcie mnie.
Moi drodzy,  przepraszam was za brak znaku życia ale jestem i żyję. Wybaczcie mi ta nieobecność. Postram się  pisać to oznacza że nie rzucam bloga. Posty bd dodawane raz w tygodniu może dwa a może co dwa tygodnie. Nie che obiecywać a później tego nie dotrzymywać . Przepraszam Was jeszcze raz i pozdrawiam.

środa, 23 lipca 2014

One Shot : Dla twojej miłości odrodzę się bo jesteś dla mnie wszystkim... cz. 1

Powiadają, że każdy gdzieś ma tą swoją drugą połówkę lecz nie zawsze jest im dane się odnaleźć. Może nawet mieszka ona w sąsiedztwie, mijamy ją codziennie na ulicy lecz nie potrafimy dostrzec jej w takim świetle.
Czasem wystarczy spojrzenie, zwykłe muśnięcie ręki,że momentalnie przechodzi nas zimny dreszcz i dostajemy gęsiej skórki, ale nie takiej zwykłej lecz miłej przyjemnej,że aż chce się tego doświadczać w każdej sekundzie naszego życia. Bo wystarczy tylko muśnięcie ręki aby zwrócić na kogoś uwagę i się zwyczajnie zakochać i poznać smak miłości, bezpieczeństwa, szczęścia, wsparcia po prostu poznać smak życia we dwoje... bo miłość odradza człowieka na nowo....

Zwykły upalny dzień w Buenos Aires, tak zwykły dla każdego lecz ten dzień zmienił wszystko w życiu Violetty. Nie spodziewała się, że wychodząc normalnie jak każdego dnia do pracy spotka kogoś wyjątkowego, kogoś kto zmieni jej życie o 360 stopni.
Idąc ulicą, mając głowę spuszczoną w dół nie zwracała uwagi na ludzi, którzy ją otaczają lecz gdy w pewnym momencie ktoś prawie ją wywrócił podniosła wzrok i już chciała powiedzieć coś w stylu "patrz jak chodzisz" albo "okulary Ci kupić ?!" ale kiedy spojrzała w jego zielone oczy zatkało ją, ale dlaczego? Przecież zawsze wiedziała kiedy i jak ma się odezwać a teraz pustka nic nie widziała poza jego zielonymi oczami. Przypadek ...zdarzenie losowe a może ...szczęście?
-Wybacz nie zauważyłem Cię to moja wina. Nic Ci nie jest ? - A Viola dalej nic- Przepraszam nigdy nie zwracam uwagi na przechodniów lecz ...- No właśnie lecz...

Leon, zwykły lecz może nie zwykły chłopak. Nigdy nie wierzył,że ma gdzieś swoją połówkę pogodził się z tym,że nie ma szczęścia w miłości. Nigdy nie zwracał uwagi na przechodniów lecz odkąd przeprowadził się do Buenos Aires coś tknęło... było to około tygodnia temu kiedy idąc ulicą ktoś musnął jego rękę podniósł głowę i zobaczył ją ...dziewczynę o brązowych pofalowanych  włosach i brązowych oczach na pozór zwykła lecz dla niego stała się nie zwykła. Od tamtej pory przechodził każdego dnia tą sama trasą czekając na nią... licząc,że ją spotka... licząc,ze stanie się jego... I właśnie owego dnia spotkał ją choć wyglądało na przypadkowe wcale takie nie było.


-Lecz co ?-  Ocknęłam się cholera co się ze mną dzieje a te oczy....
-Lecz od dzisiaj chyba zacznę - Chłopaku ogarnij się możesz jej już więcej nie zobaczyć a Ty stoisz jak matoł.
-Muszę już iść bo spóźnię się do pracy. Miło było...-wylewna to Ty nie jesteś.
-Mogę Cię odprowadzić chyba,że nie chcesz wiesz nie chcę dostać w szczęknę od Twojego chłopaka.
-Nie mam chłopaka
-Taka urocza dziewczyna i sama - Dzięki Ci Boże, tak, tak, nie ma chłopaka ! Ogarnij się .
-A ty?
-Co ja ?
-Masz swoją drugą połówkę? -Jaka Ty głupia 8 cud świata ma ich na pęczki
-Nie mam jeszcze- ale chyba ją odnalazłem.
-To tutaj , dzięki za odprowadzenie .
-Nie znam Twojego imienia
-Violetta, a Ty?
-Leon Verdas.
-Miło mi Cię poznać. Pa
-A dostanę chociaż buziaka w policzek kto wie może się już nigdy nie spotkamy - nawet na to nie pozwolę .
-Jasne czemu nie
Leon delikatnie musną policzek Violetty i automatycznie poczuł rumieniec na jej policzku, po czym delikatnie się uśmiechną i odszedł .

-Co Ty taka w skowronkach?- zapytały najlepsze przyjaciółki Violi z pracy Fran i Camila- wyglądasz jakbyś się zakochała.
-Nie czemu - lecz wyjmując chusteczkę z kieszeni kurtki wypadła zmiętoszona kartka .
-Co to?- podniosła kartkę Fran
<Przypadek... nie tym tym razem , zeszły tydzień muśnięcie dłoni, dzisiaj spojrzenie, miłość czeka za oknem...>Wszystkie trzy pobiegły do okna...
-Kto to jest...?
<Dla twojej miłości odrodzę się bo jesteś dla mnie wszystkim....Leon>



******
Jakoś tak mnie wena ogarnęła przez tę pogodę...Matura zdana, technik napisany wróciłam...
Przepraszam za tak długą nie obecność ale musiałam wiele rzeczy w swoim życiu poukładać ... Oczywiście tamte opowiadanie będzie dalej kontynuowane ale jakoś mnie naszło na one shot'a
Pozdrawiam i życzę miłej lektury:*


czwartek, 20 lutego 2014

Przeprosiny/ wyjaśnienia/ sporstowania czyli to co zawsze ....

Moi Drodzy wiem trochę bardzo was zaniedbałam, ale jest to spowodowane moja nie ubłagalnie zbliżającą sie maturą. Nie mam czasu na nic bo nie dawno miałam próbne matury, teraz próbuję napisac prace maturalną. Postaram się wykrzesać odrobinę czasu aby dodać posty.
 A i nie mam zamiaru zawieszać bloga zbyt wiele czasu na niego przeznaczyłam wiem,że wielu z was juz tak myślało ale nie blog jest był i będzie.

Pozostaje mi Was przeprosić i prosić o wyrozumiałość .

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 45

Dom Violetty

Violetta
Kiedy weszłyśmy do domu o mało co nie doznaliśmy zawału. Było zbyt cicho i zbyt pięknie. Znam Leona i wiem do czego on jest zdolny ale to przeszło przynajmniej moje oczekiwania.
Wchodząc do domu było przyciemnione światło i już to wywołało nasz lekki nie pokój. Pod stopami czułyśmy płatki róż. Ułożone w strzałki. Na jednej ze strzałek spostrzegłyśmy zdjęcie Evy.
-To ja was moje drogie Panie najwidoczniej opuszczam. Jeśli nie wrócę powiedziecie moim rodzicom,że ich kochałam-powiedziała z przejęciem Eva i udała się do jednego z pokoi w moim domu. Co oni wykombinowali?
-Dobra to idziemy dalej -zaproponowała Cami.
-Wła...-chciała powiedzieć Ludmiła ale jakby coś jej przerwało.
-Ludmi wszytko ok?-zapytała przestraszona Fran.
-Ej ludzie ale jej tu nie ma - powiedziała zdezorientowana Nata.
-Pomału przestaje mi się to podobać-powiedziałam pełnym irytacji głosem.
-Eva dostaje jakieś zdjęcie, Ludmi ginie bez śladu- dodała równie jak zdenerwowana Cami.
-Co oni kombinują?-próbowała odnaleźć się Fran.
Po chwili otrzymałam SMS od nieznanego numeru.

"Nie ma się czego bać one są bezpieczne"

-Ej słyszałyście tam coś jest- powiedziała Natalia.
-Gdzie?-powiedziałyśmy jednocześnie.
-Chwila a która to powiedziała?-powiedziała pełnym głosem przerażenia Camila.-Oni myślą,że mnie jedna wiadomość uspokoi, to się grubo mylą.
-Spokojnie idziemy dalej bo na razie nawet do jadalni nie dotarłyśmy a trzech z nas już nie ma-próbowałam je uspokoić. Ja sobie z Verdasem porozmawiam. O ile nie zniknę.
-Spójrzcie w lustro-uprzedziła nas Cami.-Teraz przynajmniej bd widzieć jak się gubimy.
-Ale chwila coś tam jest przyczepione.-dostrzegła Fran i odczytała tą kartkę- jednak nie wszystkim chce się bawić w porywanie.
Pokazała nam kartkę na której było napisanie
Ti amo.
-Dobra ale to nam nic nie daję- przywróciła nas do porządku Cami.
-To jest pismo Marco-tłumaczyła się Fran.
-Tam jest Brodway !- wskazała palcem na taras Cami.
-Tam nikogo nie ma -powiedziała Lara
Ale jej już  nie było.
-Fajnie wszystkie się pogubcie- powiedziała poirytowana Mary.-Wy tu przynajmniej macie swoich facetów a my co zostaniemy na środku korytarza próbując się stąd wydostać i jedno....
-Halo Mary co się stało....
- No nie bez jaj nie ma jej, w prost genialnie teraz to ja na pewno zostanę sama-powiedziała juz delikatnie mówiąc zdenerwowana Lara.
-Spokojnie ja zostanę z Tobą. Verdas jest przewidywalny chyba...
-Dobra ile nas zostało musimy się trzymać jak najbliżej siebie. - powiedziała stanowczo Fran.
-Nie ma Mary, Cami, Naty, Ludmi, i Evy.
-Czyli zostałam ja Lara i Ty Fran .
-Idziemy dalej i trzymamy się razem -powiedziała ze strachem w głosie Fran.
Poszłyśmy w głąb salonu a tam na stoliku leżały sobie podgrzewacze, które tworzyły FRAN <3.
-To ja tu chyba zostaję-powiedziała ucieszona Francessca. - Mówiłam przynajmniej jeden nie bawi się w por...
-No chyba jednak się bawi- dodała z ironią w głosie Lara.
-Trzymamy się razem i idziemy na górę. Bo coś czuję,że zaraz to wszytko się skończy.-powiedziałam z nadzieją w głosie.
-Idziemy
Wchodziłyśmy powoli po schodach rozglądając się na wszystkie strony .
-Jesteśmy na górze-powiedziałam z ulga w głosie,ale chwila-Lara halo jesteś?-Chyba mówię sama do siebie.-Dobra Verdas co Ty kombinujesz bo dobrze wiem,że to Twoja sprawka.-Ale bez reakcji, cholera co on wymyślił . Starałam się być czujna, ale on jest nie obliczalny. Po chwili stała się jeszcze większa ciemność...to jest po mnie. Straciłam przytomność.....

***
Taki króciutki ...Jak sądzicie czy to był Leon...Przepraszam,że tak długo musicie czekać na rozdział,czasami zastanawiam się czy go nie zawiesić skoro was tak zaniedbuję....
Może uda mi się jeszcze napisać coś w tym roku. Choć za równy tydzień mam 100-dniówkę i ten tydzień to bd istna masakra. Miłej lektury<3
Pozdrawiam:*

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Życzonka;d

Moi Drodzy Wierni Czytelnicy :*



Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym życzyć każdemu z osobna zdrowia,
 miłości, szacunku. Poszanowania do drugiego człowieka i do samego siebie. 
Aby Nowonarodzony Chrystus stał sie przyczyną pojednania z naszymi wrogami. 
 Aby każda chwiala spędzona w gronie najbliżyszch była Magiczną;**
 Wesołych Świąt;*


 Tego życzy
Karolina K.








sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 44

Dom Francesski

Violetta
Ciekawe czy mój dom jeszcze stoi? Tyle chłopaków w jednym a właściwie w dwóch budynkach...strach się bać to mało powiedziane. Ciekawe jak przebiega realizacja planu. Mam nadzieję,że wszytko przebiegnie zgodnie i po naszej myśli.
-No Violka jak tam po weedendzie?-zapytała mnie Fran głosem pełnym ekscytacji.
-A co ma być? Weekend jak każdy inny no może troszkę dłuższy- droczyłam się z nimi.
-No weź opowiadaj jak  to jest być porwaną , to takie romantyczne - dodała rozmarzona Lara.
-No właśnie, wiesz co nawet się nie pochwaliłaś- powiedziała z irytacją w głosie Camila.
-Cami przecież doskonale wiem,że Leon was poinformował ...-skarciłam je wzrokiem .
-Napisał nam tylko,że jest z Tobą i ratuje wasz związek.- tłumaczyła się Ludmiła.
-No dobrze niech wam będzie. Powiem wam jak Leonowi na czymś zależy to przechodzi sam siebie.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy na samą  myśl o ostatnich dniach. Ludmiła tylko mnie szturchnęła spojrzałam na nią a jej oczy mówiły jedno: Cieszę się.
-Natalia a jak tam u Ciebie jakoś nic nie mówisz- do realizacji planu przystąpiła Eva.
-Wszyscy zdrowi w domu dzięki,że pytasz.-Odpowiedziała wymijająco Nata.
-O to Eva pytała...-powiedziała z powagą w głosie Marry, która dołączyła do naszej ekipy,tak samo jak i Lara.
-Właśnie, no więc co się dzieje-powiedziała z troską w głosie Ludmi,która znała najlepiej Nate.
-Coś z Maxim?-zapytała Camila. Natalia słysząc jego imię, momentalnie się rozkleiła.
-No się miało stać?-próbowała mówić przez łzy Natalia- zerwałam z nim to się stało, ale czuję,że usycham bez niego.
Automatycznie do niej podeszłam i ją przytuliłam.
-Już ciiii, maleńka wszytko będzie dobrze znam te ból. Dlaczego zerwaliście? Co się stało?- wyprostowałam się i spojrzałam w jej oczy, które były przepełnione bólem, cierpieniem, tęsknotą ...doskonale znałam to spojrzenie...
-Zapomniał o rocznicy o tym,że 4 miesiące jesteśmy razem, to jest już mój Maxi...-łkała Natalia, przez słowa można było odczytać,że bardzo się zawiodła na Maximilanie.
-Musicie dać sobie trochę czasu, uwierz mi rozłąka dobrze robi wszytko po niej jest hmmm....-próbowałam jakoś pocieszyć Natalię
-Trwalsze -dodała Ludmiła.
-Właśnie tego słowa mi brakowało.


Lara
Nie wiem czy powinnam zapytać, w końcu jest tu jego kuzynka ale jednocześnie jest tu moja szwagierka. Raz się żyje, chcę przeżyć taką miłość jaką one przeżywają, chcę być szczęśliwa mam nadzieję,że będzie mi to dane...
-Violu mam pytanie ale proszę nie śmiej się a Ty Ludmi nie mów nic Roberto.
-Jasne spoko nie będę-odpowiedziała Viola.
-Nie powiem to co jest powiedziane w naszym kręgu w nim pozostaje.
-Violu czy Fedrico ma kogoś?-a co zapytałam, najwyżej stanę się obiektem drwin.
-Wow zatkało mnie, z tego co mi wiadomo to nie...spotyka się z nikim. A czemu pytasz?
-A tak z ciekawości...-ups no to wpadłam.
-Ta jasne moja droga każdy ma prawo do miłości do szczęścia-mówic to Viola spojrzała na każdą z nas po czym zatrzymała się najpierw na Nacie a potem na mnie.
-Dzieki- czuję,że znalazłam przyjaciółki, i być może miłość.
 -Dziewczyny zrobiło się troszkę późno- powiedziała Marry.
Spojrzałam na zegarek była prawie 21, spoczko siedzimy tu 4 godziny.
-Trzeba się zbierać mam nadzieję,że mój dom stoi może to 4 godziny ale oni potrafią doprowadzić do stanu nie używalności w ciągu minuty.

Violetta
Biedna Natalia, mój biedny dom...
Po chwili dostałam SMS;
"Plan wykonany a jak tam u was, Kocham <3 L"
Odpisałam mu od razu:
"My też już zrealizowałyśmy naszą część planu. Ja też Cię kocham :* Jak tam mój dom   V"
Lecz  nie dostałam odpowiedzi.
-Czas wpadać w panikę , mój dom już może nie stać
-Ona ma rację, gdzie dwóch Verdasów...-powiedziała z przerażeniem w głosie Ludmiła.
A dziewczyny bez zastanowienia zabrały rzeczy i w te pędy ruszyły do domu Violetty....


Kilka godzin wcześniej

Dom Violetty


Federico 
To już jest po mnie.

Napoleon
Jestem już martwy.


Roberto
Boże jakie oni mają miny. Spojrzałem na Leona próbując powstrzymać śmiech.
-A więc Fedrico Cotza....
-Tak Roberto-powiedział z przejęciem Fede
-Masz moje pozwolenie na spotykanie się z moją siostrą, ale spróbuj ją skrzywdzić to poznasz smak zemsty Verdasów - mówiąc to wskazałem na Leona.
-Dziękuję Ci obiecuję nie skrzywdzę jej.


Brodway
-Napoleonie zatem chcesz się spotykać z moją siostrą ?
-Tak chcę- powiedział Napo przełykając ślinę .
-Zatem zgadzam się mam nadzieję mój przyszły szwagrze- na twarzy Napa pojawił się uśmiech-stary gdybyś widział swoją minę, bezcenna.
-Dzięki, zawsze można na Ciebie liczyć.



Violetta
-Jest dobrze dom stoi czyli jest można powiedzieć,że jest  dobrze-powiedziałam z lekką ulgą.
Kiedy weszłyśmy do domu doznałyśmy szoku.....



*****
No to jest. Wow nawet z dnia na dzień. Ale nie wiem kiedy następny.
Dziękuję,za komentarze pod ostatnim rozdziałem dodały mi bardzo otuchy,że to co pisze jednak się komuś podoba , dzięki <3
Pozdrowienia i Miłej lektury mam nadzieję ;*